Pełną Piersią

Pełną Piersią

Wywalone cyce i wstyd, wielki wstyd

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Wczoraj, w Dzień Dziecka, zakończył się Polski Tydzień Promocji Karmienia Piersią. Z tej okazji w Gdyni zaplanowany był piknik dla karmiących mam. Piknik zorganizowany został przy współpracy z Mlekoteką oraz przyłączył się do nurse-in (czyli karmieniowego flashmoba) "Karmiące cyce na ulice". Upiekłam dziesiątki laktacyjnych ciastek, doczłapałam na miejsce i zasiadłam do stołu. Czekałam godzinę, może i dłużej, kiedy mąż namówił mnie na powrót do domu. Nie przyszedł nikt.
Warto też wspomnieć, że kilka dni wcześniej wystartował konkurs dla gdyńskich mam: "Kącik dla mleka". Mamy mogły zaplanować przestrzeń do karmienia piersią w miejscach publicznych. Tak, by mogły spokojnie wyjść na miasto i w spokoju nakarmić, nie martwiąc się o reakcje innych. Nie dostałam ani jednego zgłoszenia. Czy mamom gdyniankom nie zależy? Tyle czytałam i słyszałam na temat tego, że "przeganiają", a mamy chcą wychodzić z domu. Dałam im szansę i byłam tam, żeby dodać im otuchy, ochronić, osłonić, zapewnić o tym, że jest ok. Jednak siedziałam tam sama.
Na temat akcji na świeżym powietrzu wypowiedziało się wiele osób, również takich, które z karmieniem chyba nigdy w życiu nie miały do czynienia... Lub tego nie pamiętają. Proszę powiedzcie mi, czemu nastoletni chłopcy wypowiadają się o "wywieszonych cycach"? Gdzie to widzieli? Bo ja nigdzie.
Wyjaśnijmy sobie parę kwestii:
1) Karmię bo mogę i chcę. Uważam, że to wspaniały dar dla mnie i maleństwa i nie wstydzę się tego. Karmienie to dla nas intymny moment nie tylko ze względu na moje cycki. Poza tym dziecku lepiej się je w spokoju niż wśród rozemocjonowanego tłumu. Nie karmię dziecka, żeby popisywać się cyckami. Nie robię na cyckach kariery. Nie popisuję się. Nikomu nic nie udowadniam. Moje dziecko ma prawo zgłodnieć i wtedy je nakarmię. Bo ja jem, gdy jestem głodna i nie odmówię tego prawa niemowlęciu. Bez powodu, ani nawet mając powód!, nie latam topless.
2) Moje piersi są moje i mojego dziecka. To nie są żadne bufory, reflektory, zderzaki, poduszki ani inne pierdoły. To moje mleczne piersi, które natura dała mi, bym mogła wykarmić swoje dzieci. A nie po to, żeby dogadzać dorosłym panom. To, że piersi kojarzone są z seksem to tylko kwestia kulturowa. Tego się już nie zmieni. Ciekawe, że półnagie murzynki karmiące piersią są ok, ale biała, "nowoczesna" kobieta karmienia powinna się wstydzić. Kiedy karmię dziecko, nie chcę nikogo kusić, uwodzić, ani nic z tych rzeczy. Powiem więcej: staram się jak najmniej tej piersi pokazać! Ja też wiem o tym, że w naszej kulturze to intymna część ciała i nie zależy mi na tym, żeby każdemu świecić cyckami po oczach. Ale tak, jak mówiłam: to nasz kulturowy, spopularyzowany fetysz. Są też tacy, co jarają się stopami, czy ich też mam "nie wyprowadzać na spacery"?
3) Mleko to nie siku ani kupa. Kto to w ogóle wymyślił? Mleka nie wydalam, tylko produkuję. Mleko ma wspaniałe wartości odżywcze. Mogę dawać je mojemu dziecku, gdzie chcę i w niczym nie przypomina to publicznego sikania. Uczymy się, żeby nie załatwiać się publicznie bo to niehigieniczne i niezdrowe. Do tego nie jest to przyjemny widok. Karmienie piersią nie jest ani niezdrowe ani niehigieniczne. Widok to żaden bo piersi widać tyle, co w wyciętym dekolcie albo i mniej.A jak ktoś wspiera to, co dobre dla dziecka i naturalne to taki widok może być nawet całkiem przyjemny. A jeśli taki widok kogoś krępuje, to może za długo w tę stronę patrzy... ?
4) Szczucie cycem nikogo nie razi, gazety, reklamy, billboardy i inne eurowizje cycki wciskają nam jako towar eksportowy. Wszyscy wzruszają ramionami. Niektórzy nawet się cieszą! (Chociaż może powinnam napisać prawdę, że zwyczajnie się ślinią na widok sztucznych, wyrobionych w photoshopie piersi.)Ale niech tylko matka pokaże centymetr więcej niż powinna - zacznie się afera. Wzdychanie, prychanie, chrząkanie, zasłanianie dzieciom oczu...
5) Dalej króluje u nas stereotyp Matki Polki. I nas dobija. Perfekcyjna matka, żona, pani domu. Oczywiście nawet nie wysunie nosa na zewnątrz, nie wynurzy się ze swojej nory, żeby nie narazić nikogo na wątpliwą przyjemność dzielenia przestrzeni publicznej z dziećmi. Ale kiedy właśnie wychodzić trzeba! I karmić trzeba! Bo im więcej karmimy, tym bardziej ludzie się do nas przyzwyczajają. Do nas, do dzieci i do karmienia. I afery się kończą.

To chyba tyle, jeśli chodzi o bycie matką-karmicielką w wielkim mieście. Ale właśnie, żeby zmienić to wszystko powstała moja akcja. Żeby dogodzić każdemu, bo mama nakarmi, a nikomu tym oczu nie wypali. I będziemy powolutku na nowo oswajać się z naturą.
Kochane Mamy: nie bójcie się i nie wstydźcie się karmić!


2 komentarze

  1. Ale lipa!!! Taka fajna akcja i 0 reakcji ??? Szkoda, bo jeśli nie sobie to chociaż innym karmiących mamą można ułatwić karmienie w miejscach publicznych!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda slow :( nie wierze ze polskie matki sa az tak zaszczute przez społeczeństwo ze boja sie korzystać ze swojego prawa. Gdyby nie karmienie piersia gatunek ludzki by nie przetrwał!!! Myslalam ze w UK jest słabo ale mamy miejsca przyjazne karmiącym mamom ( Starbucks np) i pokoje do karmienia

    OdpowiedzUsuń