Jesteś mamą. Karmienie, przewijanie, kąpanie, przebieranie (a pewnie i większa część prac domowych) to Twoja codzienność. Czasem masz ochotę odetchnąć, napić się herbaty innej niż ta wystygnięta w wytartym kubku. Nawet jak kubek jest piękny i całkiem nowy, to szanse na wypicie w nim ciepłej herbaty mogą być niewielkie. Albo może po prostu masz ochotę sprawić sobie ładną sukienkę, bo jesteś kobietą i masz do tego prawo, a poza tym z twojej ulubionej nie chcą zejść ślady zupki.
Taki jest urok bycia mamą, że w wiele miejsc zabierasz ze sobą malucha, a ten, w najmniej odpowiednim momencie, głośnym krzykiem da ci znać o tym, że już pora na mleczko. W głowie zapala się awaryjna lampka: czas na ewakuację. Ale już za późno, w małym brzuchu burczy, syrena rozkręciła się na dobre. Możesz uciec z zawodzącym głodomorem albo nakarmić go gdziekolwiek jesteś. To się nazywa trudny wybór.
Znasz ten scenariusz? Ja aż za dobrze. I wiem, jak łatwo obcym ludziom przychodzi ocenianie matki, która niesie płaczące dziecko. Bo przecież dziecko w wieku 3 czy 6 czy nawet 15 miesięcy powinno być już w pełni dostosowane do norm społecznych i wiedzieć, że w miejscu publicznym się nie krzyczy. A ja na początku uciekałam przerażona, gdy moje dziecko zaczynało przejawiać oznaki głodu. Każde wyjście dłuższe niż 30 minut kończyło się sprintem do domu. Bardzo ciężkk znosiłam to, że przez karmienie tak się ograniczam i mimo niezliczonych kombinacji w końcu stało się: nakarmiłam dziecko poza domem. I kosztowało mnie to sporo nerwów.
Pierwszy raz poza domem karmiłam u teściów, ale to się nie liczy. W porze karmienia chowałam się w sypialni i siedziałam 40 minut bez oparcia, podnóżka i poduszki, ze łzami w oczach bo łapały mnie skurcze, a kręgosłup wołał o pomoc. Wiecie kto jest temu winien? JA. Bez sensu stresowałan się tym, że ktoś patrzy i kiedy teściowa zaproponowała mi karmienie sypialni, ze spuszczoną głową tam poszłam, czując się wyproszona. W rzeczywistości teściowa chciała mi pomóc, bo dostrzegła moje zakłopotanie, ale mi było przykro i nie dostrzegłam jej dobrych intencji. Drugi raz karmiłam w przychodni, bo wizyta się przeciągnęła. Pech chciał, że odległy odcinek korytarza, który wybrałam, akurat stał się najbardziej uczęszczanym. Mąż z nerwów aż się spocił, a ja chciałam zapaść się pod ziemię.
Jak więc nakarmić dziecko, by nie zwariować?
1. Nie myśl, co ludzie powiedzą
Nie zakładaj z góry, że zostaniesz skrytykowana. To najczęstszy błąd popełniany przez młode mamy - martwią się na zapas, mnożą w głowie negatywne scenariusze i możliwe docinki i ze strachu nie karmią bądź robią to w poczuciu wstydu.
2. Zadbaj o wygodę
Kiedy wychodzisz z dzieckiem, myśl do przodu: załóż wygodną do karmienia koszulkę, włóż wkładki laktacyjne (jeśli zdarzają ci się wycieki pokarmu). Jeśli chcesz mieć poczucie prywatności, poszukaj pokoju dla mam, albo zakryj się - specjalnym szalem czy też zwykłą pieluszką. Pamiętaj, że zakrywanie się nie jest twoim obowiązkiem, a jedynie możliwością, jeśli tylko tobie i dziecku będzie tak wygodnie.
3. Znaj swoje prawa
Polskie prawo nie zabrania matkom karmienia piersią w żadnym miejscu. Jeśli ktoś jest napastliwy, niegrzeczny, agresywny w swojej "prośbie" o zniknięcie mamy karmiącej, mama może wezwać policję. Jeśli ktoś wyprasza cię z centrum handlowego czy lokalu gastronomicznego, jest to przejaw dyskryminacji ze względu na płeć i macierzyństwo, z tego tytułu możesz też domagać się odszkodowania.
4. Nie wdawaj się w zbędne dyskusje
Kiedy ktoś proponuje Ci skorzystanie z restauracyjnej toalety, bo przeszkadza mj, że karmisz przy swoim stoliku, staraj się nie denerwować. Stres nie jest dobrym doradcą. Odpowiedz spokojnie, że dziękujesz za troskę, ale tu Ci wygodnie. To samo tyczy się zakrywania: podziękuj i powiedz, że tego nie potrzebujesz. Nie musisz się nikomu tłumaczyć. Jeśli ktkś nadal twierdzi, że powinnaś skorzystać z WC, rzuć coś w stylu "myślę, że sanepid zgodzi się ze mną, że toaleta to nienajlelsze miejsce na serwowanie posiłków". I rób swoje. W razie spięć, zawsze możesz wyjść.
5. Promuj miejsca wspierające karmienie
Jest ich trochę, więc mówmy o nich i piszmy, by inne mamy wiedziały, gdzie szukać bezpiecznego schronienia. W Gdyni miejsca przyjazne karmiącym mamom są odznaczane specjalnymi naklejkami "Mlekosfera". Możecie śmiało zgłaszać, do jakich miejsc naklejki powinny trafić.
A na koniec mała tabelka o tym, kiedy się zakryć, a kiedy nie :)
Taki jest urok bycia mamą, że w wiele miejsc zabierasz ze sobą malucha, a ten, w najmniej odpowiednim momencie, głośnym krzykiem da ci znać o tym, że już pora na mleczko. W głowie zapala się awaryjna lampka: czas na ewakuację. Ale już za późno, w małym brzuchu burczy, syrena rozkręciła się na dobre. Możesz uciec z zawodzącym głodomorem albo nakarmić go gdziekolwiek jesteś. To się nazywa trudny wybór.
Znasz ten scenariusz? Ja aż za dobrze. I wiem, jak łatwo obcym ludziom przychodzi ocenianie matki, która niesie płaczące dziecko. Bo przecież dziecko w wieku 3 czy 6 czy nawet 15 miesięcy powinno być już w pełni dostosowane do norm społecznych i wiedzieć, że w miejscu publicznym się nie krzyczy. A ja na początku uciekałam przerażona, gdy moje dziecko zaczynało przejawiać oznaki głodu. Każde wyjście dłuższe niż 30 minut kończyło się sprintem do domu. Bardzo ciężkk znosiłam to, że przez karmienie tak się ograniczam i mimo niezliczonych kombinacji w końcu stało się: nakarmiłam dziecko poza domem. I kosztowało mnie to sporo nerwów.
Pierwszy raz poza domem karmiłam u teściów, ale to się nie liczy. W porze karmienia chowałam się w sypialni i siedziałam 40 minut bez oparcia, podnóżka i poduszki, ze łzami w oczach bo łapały mnie skurcze, a kręgosłup wołał o pomoc. Wiecie kto jest temu winien? JA. Bez sensu stresowałan się tym, że ktoś patrzy i kiedy teściowa zaproponowała mi karmienie sypialni, ze spuszczoną głową tam poszłam, czując się wyproszona. W rzeczywistości teściowa chciała mi pomóc, bo dostrzegła moje zakłopotanie, ale mi było przykro i nie dostrzegłam jej dobrych intencji. Drugi raz karmiłam w przychodni, bo wizyta się przeciągnęła. Pech chciał, że odległy odcinek korytarza, który wybrałam, akurat stał się najbardziej uczęszczanym. Mąż z nerwów aż się spocił, a ja chciałam zapaść się pod ziemię.
Jak więc nakarmić dziecko, by nie zwariować?
1. Nie myśl, co ludzie powiedzą
Nie zakładaj z góry, że zostaniesz skrytykowana. To najczęstszy błąd popełniany przez młode mamy - martwią się na zapas, mnożą w głowie negatywne scenariusze i możliwe docinki i ze strachu nie karmią bądź robią to w poczuciu wstydu.
2. Zadbaj o wygodę
Kiedy wychodzisz z dzieckiem, myśl do przodu: załóż wygodną do karmienia koszulkę, włóż wkładki laktacyjne (jeśli zdarzają ci się wycieki pokarmu). Jeśli chcesz mieć poczucie prywatności, poszukaj pokoju dla mam, albo zakryj się - specjalnym szalem czy też zwykłą pieluszką. Pamiętaj, że zakrywanie się nie jest twoim obowiązkiem, a jedynie możliwością, jeśli tylko tobie i dziecku będzie tak wygodnie.
3. Znaj swoje prawa
Polskie prawo nie zabrania matkom karmienia piersią w żadnym miejscu. Jeśli ktoś jest napastliwy, niegrzeczny, agresywny w swojej "prośbie" o zniknięcie mamy karmiącej, mama może wezwać policję. Jeśli ktoś wyprasza cię z centrum handlowego czy lokalu gastronomicznego, jest to przejaw dyskryminacji ze względu na płeć i macierzyństwo, z tego tytułu możesz też domagać się odszkodowania.
4. Nie wdawaj się w zbędne dyskusje
Kiedy ktoś proponuje Ci skorzystanie z restauracyjnej toalety, bo przeszkadza mj, że karmisz przy swoim stoliku, staraj się nie denerwować. Stres nie jest dobrym doradcą. Odpowiedz spokojnie, że dziękujesz za troskę, ale tu Ci wygodnie. To samo tyczy się zakrywania: podziękuj i powiedz, że tego nie potrzebujesz. Nie musisz się nikomu tłumaczyć. Jeśli ktkś nadal twierdzi, że powinnaś skorzystać z WC, rzuć coś w stylu "myślę, że sanepid zgodzi się ze mną, że toaleta to nienajlelsze miejsce na serwowanie posiłków". I rób swoje. W razie spięć, zawsze możesz wyjść.
5. Promuj miejsca wspierające karmienie
Jest ich trochę, więc mówmy o nich i piszmy, by inne mamy wiedziały, gdzie szukać bezpiecznego schronienia. W Gdyni miejsca przyjazne karmiącym mamom są odznaczane specjalnymi naklejkami "Mlekosfera". Możecie śmiało zgłaszać, do jakich miejsc naklejki powinny trafić.
A na koniec mała tabelka o tym, kiedy się zakryć, a kiedy nie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz