Pełną Piersią

Pełną Piersią

Alicja Janosz o karmieniu piersią

wtorek, 10 lutego 2015

"To, że będę karmić moje dziecko piersią było dla mnie oczywistym faktem jeszcze nim zaszłam w ciążę. Wyobrażałam sobie, że to będzie nie tylko wspaniałe doświadczanie fizycznej bliskości z moim maleństwem, ale również wejście w jakiś magiczny krąg stuprocentowej kobiecości, jakiej doświadczają tylko te kobiety, które zostają matkami. Gdy zaszłam w ciążę, zaczęłam poznawać historie na temat karmienia piersią, stanowczo odbiegające od mojego wyobrażenia. Tylko dwie z bliskich mi kobiet opowiadały z błyskiem w oku o karmieniu piersią jako o czymś wspaniałym i wyjątkowym, do czego bardzo tęsknią. Szybko okazało się, że reszta kobiet rezygnowała z karmienia. Dlaczego? Część z nich odczuwała ból, spowodowany nieprawidłowym przystawianiem dziecka do piersi. Część zmagała się z poranionymi sutkami (co było często efektem zupełnie niepotrzebnych i zapewne zbyt intensywnych prób odciągania siary laktatorem). Inne straciły pokarm, ponieważ ich dzieci od samego początku były dokarmiane mlekiem modyfikowanym. Wiele z nich jednak twierdziło, że nie miały wystarczającej ilości pokarmu, albo że ich dzieci nie potrafiły ssać piersi. Gdyby to faktycznie miało być takim wyczynem, przypuszczam, że ludzkość dawno by już wyginęła. Żadna z tych informacji nie spowodowała we mnie zmiany nastawienia do karmienia, ale historie te bez wątpienia spowodowały, że karmienie piersią, mimo mojego racjonalnego nastawienia, przestało mi się jawić jako coś oczywistego, naturalnego i intuicyjnie łatwego, a zaczęło urastać do rangi wyczynu czy problemu, z którym przyjdzie mi się zmierzyć. Gdy urodził się mój syn, już po kilkunastu minutach był przy mojej piersi. Wiedziałam, że przez pierwsze dwie doby maleństwo straci na wadze, a odrobina siary, jaką otrzyma, w zupełności mu wystarczy i będzie dla niego najlepszą, naturalną szczepionką. Jednak gdy już drugiego dnia synek dostał w szpitalu sztuczne mleko, a trzeciego dnia pani położna oznajmiła mi, że dziecko zbyt mocno traci na wadze, gdy nie dokarmiam go mlekiem modyfikowanym (bo zdenerwowałam się, gdy się dowiedziałam, że małego dokarmiano sztucznym mlekiem) byłam przerażona. Nie chciałam zrobić mojemu Okruszkowi krzywdy, a przecież nie widziałam, czy ssąc pierś, cokolwiek wypija i czy to mu wystarcza... W nocy, w trzecią dobę po urodzeniu Tymka, miałam kryzys. Fizycznie i psychicznie byłam wykończona. Ale zaparłam się, że "uruchomię" swoją laktację i co 3h próbowałam odciągać pokarm laktatorem. Tym mozolnie odciąganym mlekiem karmiłam syna przed podaniem mu mieszanki. Gdy zwracał całe moje mleczko, chciało mi się płakać. Teraz wiem, że najlepsze w celu pobudzenia laktacji jest przystawianie do piersi dziecka, a nie laktatora, jak dobry by nie był. Gdy czwartego dnia po urodzeniu synka wróciliśmy do domu, wstawiłam wzięte ze szpitala buteleczki mleka modyfikowanego do lodówki, a sama zaczęłam przystawiać Małego do piersi co 2-3h. Bardzo pomógł mi w tym mąż, który wstawał w nocy za każdym razem gdy trzeba było, kiedy ja jeszcze byłam w kiepskiej formie po operacji. Następnego ranka miałam nawał pokarmu, a z moich piersi mleko zaczęło lać się strumieniami. W zaledwie jeden weekend Tymuś przybrał na wadze tyle, ile wynosi minimum tygodniowe dla noworodka.
Trwało to kilka tygodni zanim wszystko się unormowało. Nadmiar mleka zaczęłam 'wyciskać' ręcznie, (jak poleciły mi rewelacyjne mamy z zaprzyjaźnionej grupy na Facebooku) i mrozić.
Na początku przystawianie małego do piersi nie było dla mnie łatwizną, bo nie wiedziałam jak się wygodnie ułożyć i jak trzymać Tymeczka. Karmienie trwało też znacznie dłużej niż teraz, gdy Maluch ma już prawie 4 miesiące i wystarczy kilka minut, żeby się najadł.Mamy w sypialni wygodne krzesło z poduszką pod moje plecy i z drugą poduchą, na której opieram swoją rękę i Maluszka. Ta poducha, oparta o odpowiedni podłokietnik, przydaje mi się również jako oznaczenie, z której piersi mam karmić dziecko po kolejnym przebudzeniu, bo monotonia karmienia i zmęczenie powodują, że nieraz można się już w tym pogubić.Dzisiaj jestem przeszczęśliwa, że mój syn jest na piersi. Jest pulchniutkim i zdrowym bobasem, który po porannym karmieniu, uśmiecha się do mnie najpiękniejszym uśmiechem świata, trzymając jeszcze sutek między wargami. Ten widok wynagradza wszystko... A pomijając aspekt zdrowotny płynący z karmienia piersią i dla synka i dla mnie, to karmienie jest wielką wygodą i przyjemnością. Mam nadzieję karmić Tymka jak najdłużej.
Z całego serca trzymam kciuki za Ciebie, droga mamo-debiutantko. Zaufaj intuicji i bądź spokojna. Wszystko będzie dobrze, a morze miłości i mleka z pewnością wnet popłynie... :)"
                                                                                                                    - Alicja Janosz


Źródło: akcja społeczna Zielone Porodówki: facebook.com/zieloneporodowki


Nastoletnia mama przesyła mleko córeczce oddanej do adopcji

niedziela, 8 lutego 2015

Kaleena Pysher, 19 latka z Anchorage na Alasce, w listopadzie ubiegłego roku urodziła córeczkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo mnóstwo nastolatek ma dzieci, a 19 lat to nie aż tak mało, ale Kaleena zdecydowała się na karmienie swoim mlekiem mimo zaaranżowanej już adopcji.



19latka podjęła decyzję o adopcji jeszcze przed porodem. Zaszła w ciążę, kiedy miała 18 lat i dopiero za kilka miesięcy miała skończyć liceum, dostała stypendium na pobliskim uniwersytecie i miała zostać higienistką stomatologiczną. Mieszkała z ojcem i macochą, a realia nastoletniego macierzyństwa znała bardzo dobrze - jej siostra urodziła dziecko w wieku 14 lat. Była pewna, że brak jej życiowego doświadczenia, by wychować dziecko, więc zaczęła szukać dla niego odpowiedniej rodziny. W ośrodku adopcyjnym dowiedziała się, że rozmowy z potencjalnymi rodzicami adopcyjnymi można rozpocząć nie prędzej niż w 7. miesiącu ciąży, a te kilka miesięcy na podjęcie tak ważnej decyzji to dla Kaleeny było zbyt mało, więc kiedy dowiedziała się, że zaprzyjaźniona jej rodzinie kobieta (która zresztą kiedyś była jej nianią) wraz z partnerem chce adoptować dziecko - wybór był oczywisty. Zdecydowali się na otwarta adopcję, by biologiczna mama mogła aktywnie brać udział w życiu swojej córeczki. A na jednym ze spotkań edukacyjnych z położną, gdy Kaleena dowiedziała się, jak wiele korzyści dla układu odpornościowego i mózgu dziecka niesie pokarm mamy, od razu wiedziała, że musi karmić.

Rodzice adopcyjni kupili jej dobry laktator i zaoferowali, że pokryją koszty transportu pokarmu do stanu, w którym mieszkali. Dziewczyna chciała za wszelką cenę rozkręcić laktację i nawet, kiedy miała bolesne i popękane brodawki, intensywnie odciągała pokarm. Używała laktatora co 2 godziny przez całą dobę, każda sesja trwała ok. 20 minut, a Kaleena była w stanie odciągnąć nawet po 180 ml z każdej piersi. Cały pokarm pakowała, oznaczała naklejką "Świeże owoce morza - przechowywać w chłodnym miejscu" i wysyłała swojej córeczce. Teraz, po ponad dwóch miesiącach, Kaleena rezygnuje z odciągania pokarmu. Nie jest to dla niej łatwe, bo czuje, że dziewczynka i jej nowi rodzice przestaną jej potrzebować, jednak ci zapewniają, że Kaleena jest dla nich teraz rodziną i zawsze będzie mogła utrzymywać kontakt z córką.


Kaleena pragnie, by jej dziecko miało w życiu wszystko to, co najlepsze. Dlatego zdecydowała się na adopcję, na tę konkretną rodzinę, która da jej miłość, szczęśliwe dzieciństwo i zapewni dobre warunki materialne i edukację, a także na karmienie swoim cennym pokarmem. "Nie powiem, że jest łatwo, bo tak nie jest, ale robię to wszystko z miłości"-powiedziała w wywiadzie.

Źródło:
http://www.adn.com/article/20150131/stronger-love-anchorage-teenager-gives-breast-milk-baby-she-gave-adoption
http://www.today.com/parents/teen-mom-sends-breast-milk-baby-she-gave-adoption-2D80476490
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2944001/I-didn-t-want-selfish-Teenage-mother-pumps-sends-breast-milk-baby-daughter-gave-adoption.html

Piękne piersi?

sobota, 7 lutego 2015

Przeżyłam najszczerszy szok. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. I za bardzo wierzyłam w ludzi.W tym tygodniu na facebooku Pełną Piersią zamieściłam zdjęcie autorstwa Jade Beall. Zostało usunięte, więc zamieściłam je ponownie z prośbą o udostępnianie. Zdjęcie przedstawia grupę kobiet karmiących piersią. Są w różnym wieku, mają różne rozmiary, są zróżnicowane jeśli chodzi o kolor skóry, włosów, urodę. Wszystkie są nagie i przytulają do siebie dzieci, które mają na sobie tylko pieluszki. Te kobiety to mamy. Prawdziwe, autentyczne, zwyczajne, codziennie, nieretuszowane matki. Mają wałeczki, cellulit, zmarszczki i rozstępy. Siedzą tam tak jak je Pan Bóg stworzył ze swoimi cudnymi dzieciaczkami i... są piękne.
Dla mnie są symbolem matczynego piękna. Nie wiążę macierzyństwa z nadprogramowi kilogramami, worami pod oczami, rozstępami i innymi urokliwościami losu; NIE, ale rzeczywistość taka jest. Czy nam się to podoba, czy nie to SĄ prawdziwe matki. To zdjęcie jest dla mnie piękne z wielu względów. Widzę wyraźnie jego przesłanie, starania tych kobiet, by doceniać to, co się ma. Możecie mówić co chcecie, ale macierzyństwo to nie wyrok, nie poświęcenie, niezależnie od tego,czy jest się matką czy nie, można być chudym, grubym, ładnym,brzydkim, młodym, starym, białym lub czarnym.
Jeśli waszą odpowiedzią jest "brzydkie, obrzydliwe, obleśne, zapuszczone" czy cokolwiek w tym stylu-trudno. Nie każdy musi to rozumieć, a ja się z nikim nie będę kłócić. Uszanujcie za to siebie nawzajem, bo nawet jeśli wyglądacie jak medialny wzór piękna - co z tego, jeśli traktujecie wszystkich wokół z pogardą?

Jade Beall jest autorką naturalnych nieretuszowanych fotografii matek, które zebrała w albumie "The Bodies of Mothers" (Ciała Matek). Jej zdjęcia są nie tylko piękne, ale i symboliczne.
"Dlaczego tak bardzo pasjonuje mnie realistyczna fotografia? Bo w tych realistycznych zdjęciach nie eliminujemy swoich odmienności, a celebrujemy je. Realistyczna fotografia to pochwała wszystkich naszych pięknych ciał i dusz, niezbędna, by nasze dzieci nie musiały cierpieć jak my.
Mamy możliwość zmienić to dla naszych pociech! Dajmy początek miłości do siebie samych i celebracji piękna naszego i innych!"
(wpis z profilu Jade Beall na facebooku)


Nie powiem Wam, jakie ciało jest piękne, ani jakie piersi są idealne. Nie znajdziecie tu odpowiedzi na takie pytania. Nie godzę się za to, by prawdziwe osoby, nieważne czy są piękne, czy nie, były obrażane bez żadnych granic i umiaru tylko za swój wygląd! 
Jeśli piersi matki to dla Was wymiona, jeśli pokarm jest jak mocz, a jedzenie zakrawa o pedofilię - przykro mi. Dla mnie to zdjęcie jest piękne,bo piękna jest miłość, piękna jest bliskość i piękne jest macierzyństwo. Niezależnie od swojego kształtu.