Jestem przyzwyczajona do tego,że mamy często kwestionują wartość i ilość swojego pokarmu. Boją się, że ich piersi są miękkie, małe, że mleko wolno wypływa. Wszystko to bardzo dobrze rozumiem i pamiętam dokładnie, jakie uczucia temu towarzyszą.
Kobiety w ciąży coraz częściej chcą tę przygodę przeżywać świadomie. To tylko 9 miesięcy, czas leci szybko, a tak wiele jest umiejętności, które trzeba opanować i wiedzy, którą trzeba nabyć. W wielu szkołach rodzenia pokazuje się kobietom, jaki mają wpływ na swój poród i późniejszą opiekę nad dzieckiem - i to wspaniałe. Kobiety zyskują dzięki temu świadomość swojego ciała, wiedzę niezbędną do podejmowania ważnych dla siebie decyzji, także tych związanych ze sposobem żywienia swojego dziecka.
Kiedy kobieta jest świadoma wszystkich korzyści płynących z karmienia naturalnego dla dziecka i dla niej samej, kiedy rozumie, że laktacja jest naturalnym etapem następującym po ciąży i porodzie i że jej ciało ma możliwość wyżywić jej dziecko, wtedy łatwiej decyduje się na karmienie i pokłada większe zaufanie w swoim ciele. Ufa sobie i swojemu dziecku, a to klucz do sukcesu. I ja, chociaż przyznam szczerze, ze zaraz po porodzie wielu rzeczy jeszcze nie rozumiałam, wierzyłam mocno w to, że wystarczy, że słucham swojego dziecka, odpowiadam na jego potrzeby i nie podważam "decyzji"mojego malucha. Zupełnie naturalny był dla mnie rytm karmień, jaki odpowiadał mojemu maluchowi i godziny snu, które odbiegały od mojego normalnego rytmu dobowego. Dziwiłam się, gdy ktoś sugerował mi, by wydłużać czas między karmieniami, proponował, by dawać dziecku się wypłakać i ograniczać noszenie na rękach. Poród wywraca świat do góry nogami i weryfikuje wszystkie nasze wcześniejsze poglądy, decyzje i oczekiwania. Moja historia w zasadzie nie ma tu większego znaczenia - sęk w tym, że kobiety zaraz po porodzie często działają intuicyjnie i ufają swojemu ciału, coś im mówi, jak ma być i coś im mówi, czy jest ok. I nie będąc specjalistką od macierzyństwa, pielęgnacji, leczenia, opieki i laktacji po prostu robi to, czego dziecko potrzebuje, ale jak na jej drodze stanie ktoś, kto powie, że to złe - może być różnie. Czasem młoda mama buntuje się i stawia na swoim. Albo się wykłóca, albo puszcza komentarze mimo uszu i robi swoje. A czasem przestaje wierzyć w siebie, zaczyna odczuwać niepokój, poddaje w wątpliwość swoje możliwości. Wątpliwości przeradzają się w problemy i w końcu ktoś (lekarz, położna, babcia, partner) mówi: dokarmiamy. Jeśli kobiecie zależy na karmieniu piersią, takie zalecenie spada na nią jak wyrok. Nieuniknione są pytania w stylu "co zrobiłam źle?, "czy nie jestem dobrą matką?", "czy zawiodłam moje dziecko?". Ale to nie są pytania, które narzuca nam ktoś, tylko podsuwa nam to głowa. I ja czułam, że sobie nie poradziłam, że dałam ciała, i że żadna ze mnie matka. I wiem też, że jak otrzymałam dobrą pomoc, to nie tylko te uczucia zniknęły, ale i karmienie się ułożyło. Bo zamiast ulotki z marką mleka otrzymałam pomoc. I tak, gdy trafiam na artykuł o tym, że poczucie winy nie jest na miejscu, że nie trzeba się zamęczać - nie mogę wyjść z podziwu dla autora tych słów.
Jeden z bardziej popularnych portali dla rodziców opublikował wywiad z lekarzem ginekologiem - gościem licznych programów telewizyjnych, ekspertem znanej marki mleka modyfikowanego - o dziwo pan doktor wypowiada się o "kulcie cycka" (nie żartuję, CYCKA, nie piersi, nie mleka mamy, nie laktacji, nie: cycka), czyli o tym, dlaczego w naszym kraju obciąża się kobiety wyrzutami sumienia i poczuciem winy. Owszem, uważam, że matki niepotrzebnie narzucają sobie pewne uniwersalne standardy, nie powinniśmy przekładać swoich oczekiwań i poglądów na innych, ale kultu cycka nie odnotowałam. To prawda, że lekarze i położne często po prostu zakładają, że kobieta będzie karmić piersią, ale to częściowo dlatego, że większość z nas chce tak karmić, a poza tym mają promować karmienie piersią - próbują więc to robić. I tu hit, zacytuję:
"Doktor radzi, żeby zwrócić uwagę na to, że jeśli niemowlę bardzo często domaga się piersi, to może być znak, że mama ma za mało pokarmu i korzystne dla dziecka będzie dokarmienie go. – U wielu kobiet ich własna laktacja nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej dawki pokarmu dla dziecka. I nie jest żadnym grzechem, a wręcz jest z korzyścią dla dziecka, jeżeli zaczniemy je dokarmiać " (źródło)
I co? I to właśnie jest to, o czym mówiłam. Mimo tego, że fizjologicznie bardzo mało kobiet ma taką przypadłość, że nie może wyprodukować wystarczającej ilości pokarmu, a kluczową rolę w zapobieganiu takim problemom odrywa prawidłowa technika karmienia, której z łatwością można się nauczyć, mając odpowiednie wsparcie, młodej matce radzi się co? - oczywiście, mleko modyfikowane. Producentom i ich ekspertom jest to bardzo na rękę. Ale, że tak powiem "to o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy".
Częste domaganie się piersi jest zjawiskiem naturalnym i pożądanym bo stymuluje produkcję pokarmu, a z czasem dziecko przebywa przy piersi mniej. Nie ma powodów do obaw tak długo, jak dziecko przybiera na wadze, moczy i brudzi wystarczającą ilość pieluszek. Dokarmianie dziecka, które nie potrzebuje dodatkowych pokarmów wcale nie jest korzyścią dla dziecka, a już na pewno nie dla matczynej laktacji, która (wyparta przez kolejne butelki) po cichu się wycofa. Tak, dokarmianie to nie grzech, ale tylko jeśli jest ono potrzebne. I najczęściej kiedy matkę dręczy sumienie, że nie karmi "dobrze", oznacza to, że potrzebuje wsparcia w laktacji, a nie rozwiązania krótkofalowego - butelki. W pierwszej kolejności należy pomóc jej uporać się z problemem, o ile w ogóle go ma, a dopiero później odsyłać do sklepów.
A jeśli dziecko karmione piersią wymaga dokarmiania, to dla przypomnienia - WHO zaleca podawanie odciągniętego mleka matki, w drugiej kolejności mleka z banku mleka kobiecego, a dopiero na końcu mleka modyfikowanego. Zanim podejmiecie decyzję o dokarmianiu, możecie skonsultować się z doradcą laktacyjnym lub grupą wsparcia laktacyjnego - pomogą Wam zrozumieć przyczyny problemu i wyjść z trudnej sytuacji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz