Odciąganie jest całkiem proste, ale jak wszystkiego - i tego trzeba się nauczyć. I mieć na uwadze kilka podstawowych zasad. Co każda posiadaczka laktatora powinna wiedzieć?
1) Rodzaje odciągania
Do odciągania pokarmu wcale nie musisz używać laktatora. Dla wielu kobiet świetnie sprawdza się odciąganie ręczne. Oczywiście na początku ta technika wymaga praktyki, ale szybko wchodzi w nawyk i staje się prostą i wygodną metodą pozyskiwania pokarmu. Jeśli decydujesz się na laktator w grę wchodzi odciąganie manualne i elektryczne: pojedyncze lub podwójne (z obu piersi jednocześnie).
2) Próg komfortu
Obecnie zdecydowana większość laktatorów daje Ci możliwość dostosowania siły ssania. Jest to bardzo ważne, bo każda z nas ma swój "próg komfortu", po którego przekroczeniu odciąganie jest bolesne, ale nieskuteczne. To wcale nie działa tak, że im mocniej zasysa, tym więcej wyciągnie! Wręcz przeciwnie: źle dostosowana siła ssania szarpie brodawkę, piersi odczuwają ból i wypływ może być utrudniony. Przetestowałam na własnej skórze.
3) Czyszczenie i dezynfekcja
Wszystkie części, które mają styczność z pokarmem należy dokładnie umyć i wyparzyć (wysterylizować) przed pierwszym użyciem. Później myjemy nasz sprzęt po każdym użyciu (od razu! zaschnięte mleko w drobnych zakamarkach laktatora to istna tragedia), a wyparzamy przed użyciem (na początku każdym, im dziecko starsze, tym mniejsza częstotliwość). Aktualne wytyczne dotyczące higienicznego odciągania i przechowywania pokarmu znajdziecie na stronie Fundacji Bank Mleka Kobiecego oraz Centrum Nauki o Laktacji.
4) Używany sprzęt
Laktator jest uważany za sprzęt użytku osobistego - zupełnie jak bielizna. Nie zaleca się odkupowania używanego sprzętu - ani ręcznego, ani elektrycznego. W wielu modelach elektrycznych pokarm może przedostawać się do silniczka. Ciepłe, słodkie mleko to pożywka dla bakterii, które namnażają się jak szalone, a potem razem z powietrzem pompowanym przez silnik dostają się do Twojego mleka i piersi. Mleko jest zanieczyszczone, a Ty ryzykujesz zdrowiem swoich piersi. Nie powinno się dzielić z nikim części, które mają kontakt z pokarmem.
Jeśli mimo wszystko decydujecie się na używany sprzęt, proszę bądźcie ostrożne! Bardzo dokładnie umyjcie wszystkie części i wysterylizujcie je parowo.
5) Fazy odciągania
Laktotechnologia robi postępy i coraz bardziej naśladuje prawdziwego małego ssaka. W rzeczywistości fazy (czy też tryby) odciągania są dwa: stymulacja i pozyskiwanie pokarmu. Niektórzy producenci jednak kamuflują to pod hasłami "odciąganie wielofazowe", czy też "indywidualne fazy". Działanie faz jest banalnie proste: jest to dostosowanie nie tylko siły ssania, ale też liczby cykli, które wykonuje laktator (czyli prędkości ssania). Dziecko zasysa pierś średnio 45 do 55 razy na minutę. Oczywiście każde jest inne, dlatego fajnie, jeśli masz kontrolę nad siłą i prędkością ssania. Dwie fazy polegają na odwzorowaniu naturalnego rytmu ssania dziecka - najpierw pobudza ono wypływ pokarmu szybkimi i płytkimi ruchami, a następnie (kiedy mleko wypływa) - pije, ssąc wolno i głęboko.
6) System otwarty vs system zamknięty
To dotyczy przede wszystkim laktatorów elektrycznych, bo większość ręcznych da się rozłożyć na części pierwsze i umyć. W laktatorze elektrycznym nie jest to takie łatwe, bo silnik można myć tylko z wierzchu wilgotną ściereczką. Nie traktujecie przecież innej domowej elektryki wodą, prawda? System otwarty jest bardziej popularny i oznacza "przepustowość" na linii silnik - korpus. W takich laktatorach mleko może dostać się do silnika, a zanieczyszczenia do mleka. Jest kilka firm, które oferują "separację mediów" czyli system zamknięty, gdzie (przez zastosowanie silikonowych membran i drenów) uniemożliwia się przepływ mleka i zanieczyszczeń między korpusem a silnikiem. Separacja mediów jest w prawie wszystkich laktatorach klasy szpitalnej, by mogło bezpiecznie używać ich wiele kobiet.
7) Naprawy i części zamienne
Każdy sprzęt bywa zawodny. Poczytaj w internecie o najczęstszych usterkach Twojego faworyta. Czy jest awaryjny? Czy łatwo rozwiążesz usterki sama? Czy możesz liczyć na naprawę w polskim serwisie lub wymianę sprzętu? Ile trwa gwarancja? Czy można dokupić części zamienne? Czasem zepsuje się najmniejsza część, a bez niej kaplica - całość nie działa. Warto wiedzieć, jakie masz opcje w takich sytuacjach.
8) Dopasowanie do piersi
Kiedyś lejek był jeden, najwyżej piersi były "nielaktatorowe". Teraz kilku producentów oferuje nam różne rozmiary lejków (nawet 5 rozmiarów!), a to ważne, bo piersi są różne. Brodawka musi być odpowiednio umieszczona w lejku, by odciąganie mogło być naprawdę skuteczne i bezbolesne. Czy da się odciągać ze złym lejkiem? Wszystko się da, ale jest to utrudnienie. Pozyskasz w ten sposób mniej pokarmu, a samo odciąganie może być nieprzyjemne lub nawet bolesne.
9) Co to jest podciśnienie i cykl?
Odciąganie pokarmu rodzi potrzebę opanowania nowej terminologii. Najważniejsze pojęcia to podciśnienie, czyli siła z jaką laktator zasysa pierś oraz cykl, czyli prędkość odciągania. To tak w skrócie.
Jeśli macie pytania, problemy, czy wątpliwości - piszcie! Wszystko da się rozwiązać :)
Chcesz wyjść z domu? Weź butelkę
piątek, 14 listopada 2014
Spędziłam dzisiejsze popołudnie w cudownym towarzystwie innych mam karmiących. Sporą grupą odwiedziłyśmy kawiarnię i nie przeszkadzało to ani obsłudze, ani gościom. Nikogo nie krępowałyśmy, chociaż w grupie 10-osobowej, gdy wszystkie dzieci na raz chciały jeść, raczej rzucałyśmy się w oczy. I dotarła do mnie plotka o pewnej sopockiej knajpie, gdzie kilka dni temu kelner pani karmiącej piersią jako miejsce odpowiednie na tego typu czynności wskazał, a jakże - toaletę.
Nie zrozumcie mnie źle, nie żywię toalet nienawiścią. Wiem, że są kategorie "szalety miejskie" i "kible luksusowe" jak u Magdy Gessler, ale nadal pamiętam, do czego toaleta, choćby najpiękniejsza, służy.
Najbardziej w tym wszystkim dziwi mnie fakt, że to kobiety kobietom zgotowały taki los. Nie wspierają się nawzajem, tylko mądrzą, bo one na takie sytuacje miały stos iście Einsteinowskich rozwiązań. A nikt o nich artykułów nie pisze. Jasne, zdarzy się czasem jakiś Pan Erotoman, taki w stylu, ten-co-wie-do-czego-są-te-cycuszki. I narzeka, że cycki obwisłe i obrzydzają mu obiad. Ale serio aż tak się gapił, że zdążyły mu obrzydzić? Czy może tak założył, bo wolałby sam się nimi pobawić? Błagam, litości, weźcie ludzie wreszcie pozbierajcie się z tego cycatego szału.
Piersi to piersi. Były, są i będą i nie ma tu się nad czym rozdrabniać. I każde piersi, czy mają mleko, czy nie mają święte prawo wyjść z domu i gościć się, gdzie im się akurat podoba. A biusty nie od karmienia opadają, ale o tym kiedy indziej.
Ale matki, z wieloletnim doświadczeniem przecież, wiedzą lepiej. I powiadają:
a) TRZEBA BYŁO SE ODCIĄGNĄĆ
Już o tym kiedyś pisałam chyba. Nie każda mama może odciągnąć choćby 10 ml, a co dopiero pełną porcję. Nie każde dziecko zje z butelki. A piersi nieużywane w tym czasie, kiedy dziecko je coś innego mogą czuć się niefajnie.
b) A MOGŁA WZIĄĆ SŁOICZEK ALBO MIESZANKĘ
Słoiczek to jakieś rozwiązanie, ale tylko jeśli dziecko już je pokarmy stałe. Może nie wiecie, ale nie je ich od urodzenia. Jesteśmy ssakami i z założenia na początku życia żywimy się mlekiem matki. WHO zaleca wyłączne karmienie piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia i kontynuację karmienia do 2 roku życia lub dłużej. A mieszanka (też z założenia) przeznaczona jest dla dzieci osieroconych lub tych, które z powodów medycznych nie mogą być karmione piersią. Rozrywkowe podawanie mieszanki jest nierozważne i niesie poważne konsekwencje zdrowotne. Nawet 1 butelka z mieszanką może zmienić florę układu pokarmowego niemowlaka, a na powrót "sprzed butli" czasem potrzeba aż 4 tygodni. I jeszcze raz: nie każde dziecko zje z butelki, nie każde będzie chciało mieszankę.
c) PO CO W OGÓLE Z DOMU WYŁAZI
Jak wychodzisz z domu to godzisz się z tym, że będą tam też inni ludzie. Dzieci to też ludzie i mają prawo przebywać w przestrzeni publicznej. Człowiek głodny sięga po jedzenie i jest to w pełni logiczne. Dziecko głodne woła o pierś i to jest zupełnie normalne. A w domu 24/7 idzie zdziczeć.
d) NIECH SIĘ ZASŁONI
Jak chce to się zasłoni, jak nie chce - to nie. A jak dziecko zasłonkę zrzuci to trudno.
Na więcej pomysłów brak mi sił. Ludzie, opanujcie się! Patrzcie w swoje talerze, a nie czyjeś. Skąd w was tyle bezinteresownej nienawiści?
Mamy - nie bójcie się wychodzić. Pamiętajcie, że przeganianie Was z przestrzeni publicznej to przejaw dyskryminacji i możecie domagać się zadośćuczynienia nawet na drodze sądowej. Nie jesteście bezbronne. Jeśli macie problem z egzekwowaniem swoich praw, zgłoście się do nas, a jakoś temu zaradzimy.
Drodzy Restauratorzy, wywieście obok zakazów palenia i wprowadzania psów zakaz wchodzenia z dziećmi. To jedyne rozwiązanie, jeśli nie chcecie u siebie głośnych dzieci i matek karmiących piersią.
A jeśli jesteście za karmieniem - dajcie znać! Przykleimy waszemu lokalowi naklejkę miejsca przyjaznego karmiącej mamie :)
Nie zrozumcie mnie źle, nie żywię toalet nienawiścią. Wiem, że są kategorie "szalety miejskie" i "kible luksusowe" jak u Magdy Gessler, ale nadal pamiętam, do czego toaleta, choćby najpiękniejsza, służy.
Najbardziej w tym wszystkim dziwi mnie fakt, że to kobiety kobietom zgotowały taki los. Nie wspierają się nawzajem, tylko mądrzą, bo one na takie sytuacje miały stos iście Einsteinowskich rozwiązań. A nikt o nich artykułów nie pisze. Jasne, zdarzy się czasem jakiś Pan Erotoman, taki w stylu, ten-co-wie-do-czego-są-te-cycuszki. I narzeka, że cycki obwisłe i obrzydzają mu obiad. Ale serio aż tak się gapił, że zdążyły mu obrzydzić? Czy może tak założył, bo wolałby sam się nimi pobawić? Błagam, litości, weźcie ludzie wreszcie pozbierajcie się z tego cycatego szału.
Piersi to piersi. Były, są i będą i nie ma tu się nad czym rozdrabniać. I każde piersi, czy mają mleko, czy nie mają święte prawo wyjść z domu i gościć się, gdzie im się akurat podoba. A biusty nie od karmienia opadają, ale o tym kiedy indziej.
Ale matki, z wieloletnim doświadczeniem przecież, wiedzą lepiej. I powiadają:
a) TRZEBA BYŁO SE ODCIĄGNĄĆ
Już o tym kiedyś pisałam chyba. Nie każda mama może odciągnąć choćby 10 ml, a co dopiero pełną porcję. Nie każde dziecko zje z butelki. A piersi nieużywane w tym czasie, kiedy dziecko je coś innego mogą czuć się niefajnie.
b) A MOGŁA WZIĄĆ SŁOICZEK ALBO MIESZANKĘ
Słoiczek to jakieś rozwiązanie, ale tylko jeśli dziecko już je pokarmy stałe. Może nie wiecie, ale nie je ich od urodzenia. Jesteśmy ssakami i z założenia na początku życia żywimy się mlekiem matki. WHO zaleca wyłączne karmienie piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia i kontynuację karmienia do 2 roku życia lub dłużej. A mieszanka (też z założenia) przeznaczona jest dla dzieci osieroconych lub tych, które z powodów medycznych nie mogą być karmione piersią. Rozrywkowe podawanie mieszanki jest nierozważne i niesie poważne konsekwencje zdrowotne. Nawet 1 butelka z mieszanką może zmienić florę układu pokarmowego niemowlaka, a na powrót "sprzed butli" czasem potrzeba aż 4 tygodni. I jeszcze raz: nie każde dziecko zje z butelki, nie każde będzie chciało mieszankę.
c) PO CO W OGÓLE Z DOMU WYŁAZI
Jak wychodzisz z domu to godzisz się z tym, że będą tam też inni ludzie. Dzieci to też ludzie i mają prawo przebywać w przestrzeni publicznej. Człowiek głodny sięga po jedzenie i jest to w pełni logiczne. Dziecko głodne woła o pierś i to jest zupełnie normalne. A w domu 24/7 idzie zdziczeć.
d) NIECH SIĘ ZASŁONI
Jak chce to się zasłoni, jak nie chce - to nie. A jak dziecko zasłonkę zrzuci to trudno.
Na więcej pomysłów brak mi sił. Ludzie, opanujcie się! Patrzcie w swoje talerze, a nie czyjeś. Skąd w was tyle bezinteresownej nienawiści?
Mamy - nie bójcie się wychodzić. Pamiętajcie, że przeganianie Was z przestrzeni publicznej to przejaw dyskryminacji i możecie domagać się zadośćuczynienia nawet na drodze sądowej. Nie jesteście bezbronne. Jeśli macie problem z egzekwowaniem swoich praw, zgłoście się do nas, a jakoś temu zaradzimy.
Drodzy Restauratorzy, wywieście obok zakazów palenia i wprowadzania psów zakaz wchodzenia z dziećmi. To jedyne rozwiązanie, jeśli nie chcecie u siebie głośnych dzieci i matek karmiących piersią.
A jeśli jesteście za karmieniem - dajcie znać! Przykleimy waszemu lokalowi naklejkę miejsca przyjaznego karmiącej mamie :)
Przegląd laktatorów cz. 1 - laktatory ręczne
Laktator - pozycja gdzieś na końcu porodowej wyprawki. Po co? Komu? Jaki? To trudne pytania, na które ciężarna NIE musi znać odpowiedzi. Laktator możesz kupić z różnych powodów:
- wskazania medyczne
- separacja od dziecka
- powrót do pracy i kontynuacja karmienia
- nawał
- zastój
- zbyt mała ilość pokarmu
i tak dalej... W tych sytuacjach możesz, ale nie musisz, sięgnąć po laktator. Zawsze masz opcję, by odciągać pokarm ręcznie, a to często jest bardzo wygodne i skuteczne. Laktator kupuj tylko jeśli chcesz, jeżeli spotka Cię któraś z powyższych sytuacji - dobierz do niej odpowiedni laktator.
Laktatory ręczne to najczęstszy wybór przyszłych i młodych mam. Są dosyć uniwersalne i stosunkowo tanie, a do tego lekkie i nieduże. Laktatora ręcznego można używać zawsze o ile jest to wygodne dla mamy - przy nawale, kiedy brodawki bolą za bardzo, by karmić bezpośrednio z piersi, przy rozbudzaniu laktacji. Są bardziej delikatne i mają mniejszą siłę ssania niż laktatory elektryczne, no i oczywiście angażują do pracy nasze ręce (a chociaż jedną).
Laktatory ręczne najlepiej sprawdzają się, kiedy są używane przez krótki okres czasu lub sporadycznie (1 raz dziennie lub rzadziej) - ze względu na wygodę. Są ciche i kompaktowe, zazwyczaj łatwe w obsłudze, proste w montażu i myciu. Zazwyczaj.
Laktatory ręczne (lub manualne) dzielą się na następujące rodzaje:
1) gruszkowe - typ istniejący na rynku od lat, jedne z najtańszych modeli, ale też często (choć nie zawsze!) niesprawdzające się z powodu małej siły ssania - mała pompka jak w flakoniku perfum nie jest w stanie wytworzyć bardzo dużego podciśnienia; zajmują obie ręce. Obecnie NIE poleca się ich ze względu na ich nieefektywność i problemy higieniczne.
2) tłokowe - tzw. "strzykawki", działają na zasadzie: odciągnij - przyciągnij, są proste w obsłudze, ale czasem lekko nieporęczne; zajmują obie ręce, a ich używanie jest dosyć męczące.
3) ściskacz - działa na zasadzie przyrządu do ćwiczenia dłoni - przyciągasz i puszczasz, uchwyt z lejkiem jest połączony drenem lub tłokiem.
4) z rączką - model wygodny, umożliwia odciąganie dwufazowe (naśladujące naturalny rytm ssania dziecka), da się odciągać jedną ręką.
UWAGA! Wiele firm chwali się faktem, że ich laktator ręczny da się obsługiwać jedną ręką, czy nawet jednym palcem. Da się, to niewątpliwa zaleta, ale zasadniczo do odciągania powinno się angażować obie ręce: jedną obsługujemy rączkę/ tłok/ pompkę, zaś drugą obejmujemy lejek przyłożony do piersi. Trzymanie i pompowanie tą samą ręką często prowadzi do zmiany pozycji lejka, przez co:
a) odciąganie może być mniej skuteczne
b) możesz wciskać brzeg lejka w pierś i przez to pierś będzie bolesna, w skrajnych wypadkach zdarzają się zastoje.
Jeśli decydujesz się na model manualny z rączką, przyjrzyj jej się dobrze - warto zwrócić uwagę na łączenie z pozostałymi częściami laktatora, kształt i "opór" w dociskaniu rączki, kiedy wytwarza się podciśnienie. Niektóre modele pracują cicho i sprawnie, inne wymagają większego wysiłku i 'stukają' o butelkę, kiedy rączkę popchnie się za daleko. W takich modelach fajne jest to, że masz możliwość odciągania dwufazowego - taką opcję producent oznacza na opakowaniu.
Pamiętaj o tym, że każda mama jest inna i ma indywidualne potrzeby. Właśnie dlatego polecam, byście orientowały się w markach i modelach i wybrały potencjalnych ulubieńców, ale zakupu najlepiej dokonać po porodzie, jeśli laktator okaże się potrzebny (bo nie zawsze się przydaje).
Laktator to sprzęt użytku osobistego i raz użyty nie może być zwrócony do sklepu. Przemyśl zakup, by nie dokupować kolejnych modeli, nie zagracać domu i nie odchudzać portfela.
W najbliższym czasie wstawię dla Was krótki test, który pomoże Wam wybrać model (ale nie markę) laktatora. Pamiętajcie, że nie ma uniwersalnego laktatora idealnego i dla każdej z Was idealny może być zupełnie inny laktator.
Przed porodem dowiedz się, czy w Twoim szpitalu udostępniane są (do użytku w szpitalu lub wypożyczenia) profesjonalne laktatory szpitalne. Niektóre modele ręczne i elektryczne są z nimi kompatybilne i możesz stosować je osobno lub ze szpitalnym silnikiem. Jeśli szpital udostępnia laktatory, zapytaj o zestawy/ końcówki osobiste. Czasem dostępne są za darmo, a czasem musisz dokupić swój zestaw, którego możesz później używać też w domu.
Możesz dobrać laktator do swojego problemu, by jak najlepiej odpowiadał na swoje potrzeby. A ja mogę Ci w tym pomóc :) Pamiętaj jednak, by wierzyć w siebie, karmienie nie zawsze wymaga wsparcia. A wiesz, co tak naprawdę jest Ci ABSOLUTNIE potrzebne do karmienia? Tylko Twoja mleczna pierś i dziecko.
Na pytania odpowiadam na:
fb.com/groups/pelnapiersia
A już wkrótce na blogu:
Gadżety laktacyjne c.d., odpowiedni rozmiar lejka, prawidłowe odciąganie i wiele innych :)
- wskazania medyczne
- separacja od dziecka
- powrót do pracy i kontynuacja karmienia
- nawał
- zastój
- zbyt mała ilość pokarmu
i tak dalej... W tych sytuacjach możesz, ale nie musisz, sięgnąć po laktator. Zawsze masz opcję, by odciągać pokarm ręcznie, a to często jest bardzo wygodne i skuteczne. Laktator kupuj tylko jeśli chcesz, jeżeli spotka Cię któraś z powyższych sytuacji - dobierz do niej odpowiedni laktator.
Laktatory ręczne to najczęstszy wybór przyszłych i młodych mam. Są dosyć uniwersalne i stosunkowo tanie, a do tego lekkie i nieduże. Laktatora ręcznego można używać zawsze o ile jest to wygodne dla mamy - przy nawale, kiedy brodawki bolą za bardzo, by karmić bezpośrednio z piersi, przy rozbudzaniu laktacji. Są bardziej delikatne i mają mniejszą siłę ssania niż laktatory elektryczne, no i oczywiście angażują do pracy nasze ręce (a chociaż jedną).
Laktatory ręczne najlepiej sprawdzają się, kiedy są używane przez krótki okres czasu lub sporadycznie (1 raz dziennie lub rzadziej) - ze względu na wygodę. Są ciche i kompaktowe, zazwyczaj łatwe w obsłudze, proste w montażu i myciu. Zazwyczaj.
Laktatory ręczne (lub manualne) dzielą się na następujące rodzaje:
1) gruszkowe - typ istniejący na rynku od lat, jedne z najtańszych modeli, ale też często (choć nie zawsze!) niesprawdzające się z powodu małej siły ssania - mała pompka jak w flakoniku perfum nie jest w stanie wytworzyć bardzo dużego podciśnienia; zajmują obie ręce. Obecnie NIE poleca się ich ze względu na ich nieefektywność i problemy higieniczne.
2) tłokowe - tzw. "strzykawki", działają na zasadzie: odciągnij - przyciągnij, są proste w obsłudze, ale czasem lekko nieporęczne; zajmują obie ręce, a ich używanie jest dosyć męczące.
3) ściskacz - działa na zasadzie przyrządu do ćwiczenia dłoni - przyciągasz i puszczasz, uchwyt z lejkiem jest połączony drenem lub tłokiem.
4) z rączką - model wygodny, umożliwia odciąganie dwufazowe (naśladujące naturalny rytm ssania dziecka), da się odciągać jedną ręką.

UWAGA! Wiele firm chwali się faktem, że ich laktator ręczny da się obsługiwać jedną ręką, czy nawet jednym palcem. Da się, to niewątpliwa zaleta, ale zasadniczo do odciągania powinno się angażować obie ręce: jedną obsługujemy rączkę/ tłok/ pompkę, zaś drugą obejmujemy lejek przyłożony do piersi. Trzymanie i pompowanie tą samą ręką często prowadzi do zmiany pozycji lejka, przez co:
a) odciąganie może być mniej skuteczne
b) możesz wciskać brzeg lejka w pierś i przez to pierś będzie bolesna, w skrajnych wypadkach zdarzają się zastoje.
Jeśli decydujesz się na model manualny z rączką, przyjrzyj jej się dobrze - warto zwrócić uwagę na łączenie z pozostałymi częściami laktatora, kształt i "opór" w dociskaniu rączki, kiedy wytwarza się podciśnienie. Niektóre modele pracują cicho i sprawnie, inne wymagają większego wysiłku i 'stukają' o butelkę, kiedy rączkę popchnie się za daleko. W takich modelach fajne jest to, że masz możliwość odciągania dwufazowego - taką opcję producent oznacza na opakowaniu.
Pamiętaj o tym, że każda mama jest inna i ma indywidualne potrzeby. Właśnie dlatego polecam, byście orientowały się w markach i modelach i wybrały potencjalnych ulubieńców, ale zakupu najlepiej dokonać po porodzie, jeśli laktator okaże się potrzebny (bo nie zawsze się przydaje).
Laktator to sprzęt użytku osobistego i raz użyty nie może być zwrócony do sklepu. Przemyśl zakup, by nie dokupować kolejnych modeli, nie zagracać domu i nie odchudzać portfela.
W najbliższym czasie wstawię dla Was krótki test, który pomoże Wam wybrać model (ale nie markę) laktatora. Pamiętajcie, że nie ma uniwersalnego laktatora idealnego i dla każdej z Was idealny może być zupełnie inny laktator.
Przed porodem dowiedz się, czy w Twoim szpitalu udostępniane są (do użytku w szpitalu lub wypożyczenia) profesjonalne laktatory szpitalne. Niektóre modele ręczne i elektryczne są z nimi kompatybilne i możesz stosować je osobno lub ze szpitalnym silnikiem. Jeśli szpital udostępnia laktatory, zapytaj o zestawy/ końcówki osobiste. Czasem dostępne są za darmo, a czasem musisz dokupić swój zestaw, którego możesz później używać też w domu.
Możesz dobrać laktator do swojego problemu, by jak najlepiej odpowiadał na swoje potrzeby. A ja mogę Ci w tym pomóc :) Pamiętaj jednak, by wierzyć w siebie, karmienie nie zawsze wymaga wsparcia. A wiesz, co tak naprawdę jest Ci ABSOLUTNIE potrzebne do karmienia? Tylko Twoja mleczna pierś i dziecko.
Na pytania odpowiadam na:
fb.com/groups/pelnapiersia
A już wkrótce na blogu:
Gadżety laktacyjne c.d., odpowiedni rozmiar lejka, prawidłowe odciąganie i wiele innych :)
Przegląd gadżetów do karmienia piersią
czwartek, 13 listopada 2014
Sklepowe półki uginają się pod masą laktacyjnych gadżetów. Są śliczne, krzyczą "weź mnie do domu", opatrzone są napisami "niezastąpione", "przynoszą ulgę". Wabią i kuszą, a do tego do zakupu zachęca Cię poradnik z logo producenta, w którym masz opracowaną wyprawkę do szpitala.Prawda jest taka: jesteś w ciąży? Jesteś łatwym celem.
Marketingowcy dwoją się i troją, by udowodnić Ci, że nie obejdziesz się bez wszystkich laktacyjnych gadżetów. Bo potrzebujesz tego, tego i jeszcze tamtego. A Ty nie wiesz, czy to Ci się przyda, czy nie. A wiesz, kiedy się tego dowiesz? Po porodzie. Bo wszystko wychodzi w praniu.
Nie jestem anty-gadżety. W zasadzie jestem Panią Lakta-Gadżet, bo nie dość, że wypróbowałam co się dało na sobie (częściowo bo było to użyteczne, a częściowo bo kocham gadżety), to jeszcze znam to wszystko od podszewki. W ciągu zaledwie kilku miesięcy pracy z mamami a potem w firmie zajmującej się lakto-gadżetami, ogarnęłam to wszystko i może jakoś Wam pomogę. Nie wszystko Wam się przyda i nie wszystkiego potrzebujecie, musicie racjonalnie spojrzeć na listę zakupów.
W ciągu najbliższych tygodni przeprowadzę Was przez kilka kategorii gadżetów laktacyjnych i najpopularniejsze marki. O czym wspomnę?
1) Laktatory - ręczne, elektryczne, pojedyncze i podwójne, szpitalne i osobiste - czy to naprawdę jest potrzebne? Jakie akcesoria potrzebne są do laktatora?
2) Maści na brodawki - do zmywania i bez zmywania, bezsmakowe i dosładzane, tanie i drogie - co jest najlepsze?
3) Wkładki laktacyjne - jednorazowe, czy wielorazowe, tekstylne, czy silikonowe? Jakich i kiedy używać?
4) Kapturki, znane też jako osłonki lub nakładki na brodawki. Po co nam one?
5) Butelki - po co mi butelki, kiedy karmię piersią?
Potrzebujecie dodatkowych kategorii? Propozycje zostawiajcie w komentarzach pod tym postem.
Na pytania odpowiadam na:
fb.com/groups/pelnapiersia
Marketingowcy dwoją się i troją, by udowodnić Ci, że nie obejdziesz się bez wszystkich laktacyjnych gadżetów. Bo potrzebujesz tego, tego i jeszcze tamtego. A Ty nie wiesz, czy to Ci się przyda, czy nie. A wiesz, kiedy się tego dowiesz? Po porodzie. Bo wszystko wychodzi w praniu.
Nie jestem anty-gadżety. W zasadzie jestem Panią Lakta-Gadżet, bo nie dość, że wypróbowałam co się dało na sobie (częściowo bo było to użyteczne, a częściowo bo kocham gadżety), to jeszcze znam to wszystko od podszewki. W ciągu zaledwie kilku miesięcy pracy z mamami a potem w firmie zajmującej się lakto-gadżetami, ogarnęłam to wszystko i może jakoś Wam pomogę. Nie wszystko Wam się przyda i nie wszystkiego potrzebujecie, musicie racjonalnie spojrzeć na listę zakupów.
W ciągu najbliższych tygodni przeprowadzę Was przez kilka kategorii gadżetów laktacyjnych i najpopularniejsze marki. O czym wspomnę?
1) Laktatory - ręczne, elektryczne, pojedyncze i podwójne, szpitalne i osobiste - czy to naprawdę jest potrzebne? Jakie akcesoria potrzebne są do laktatora?
2) Maści na brodawki - do zmywania i bez zmywania, bezsmakowe i dosładzane, tanie i drogie - co jest najlepsze?
3) Wkładki laktacyjne - jednorazowe, czy wielorazowe, tekstylne, czy silikonowe? Jakich i kiedy używać?
4) Kapturki, znane też jako osłonki lub nakładki na brodawki. Po co nam one?
5) Butelki - po co mi butelki, kiedy karmię piersią?
Potrzebujecie dodatkowych kategorii? Propozycje zostawiajcie w komentarzach pod tym postem.
Na pytania odpowiadam na:
fb.com/groups/pelnapiersia
Karmię na pełny etat
środa, 12 listopada 2014
Dużo ostatnio w parentingowych mediach tematu karmienia piersią po powrocie do pracy.
Każdy ma na to swoją radę
Laktacja nocna?
Odciąganie w pracy?
Przerwa na karmienie?
Czasem się zastanawiam, czy osoby, które piszą te artykuły w ogóle tych rzeczy doświadczyły.
Znacie jakieś pracujące matki? Ja kilka. Z drobnymi wyjątkami zazwyczaj wygląda to tak (przepraszam za bezpośredniość), że dziecko zostawia się w cholerę babci/ niani/ pani ze żłobka. I ma się na głowie tylko pracę. Potem oczywiście scenariusz jak z filmu i wytęsknione dziecko kwili z radości na widok mamy. Tylko że takie mamy, których przy dziecku nie ma baaardzo często karmią mieszanką. Łatwiej jest tak przekonać babcię/ nianię/ inny gatunek opieki dziecięcej, że może się tym dzieckiem zająć.
Jak chcesz pracować i karmić piersią to nie jest tak łatwo.
Jasne, prawnie matce karmiącej przysługują przerwy na karmienie.
Jeżeli pracujesz 4 do 6 godzin dziennie - masz prawo do 1 przerwy na karmienie. Przerwa trwa 30 minut jeśli karmisz 1 dziecko lub 45 minut jeśli karmisz ich więcej (a nie muszą być to dzieci z jednego porodu).
Jeżeli pracujesz więcej niż 6 godzin - masz prawo do 2 przerw. Znów 30 lub 45 minut w zależności od liczby ssaków.
Możesz też ten czas zsumować i wrócić wcześniej do domu.
Jeśli ktoś pracuje blisko pracy i ma jak do dzieci dobiec/ jest ktoś, kto je przyniesie - to jest super opcja. Da się i pracować i karmić. Tak myślę, bo wypróbowałam inną opcję.
Po pół roku słodkiego "obijania się" czyli opieki nad dzieckiem HNB (czyli tym, co część ludzi nazywa zbójem, dzikusem, a nawet potworem) i zajmowania domem (dobra, tylko czasem), wróciłam do pracy w genialnym, idealnym dla matek systemie home office.
Mogłam karmić na pełny etat, jednocześnie na pełny etat pracując!
Jasne: DA SIĘ. Przyznaję, że da się, jest to wykonalne, a nawet radziłam sobie nieźle.
Jedynym problemem takiej pracy jest to, że Twój etat trwa non stop. I matczyny, i służbowy.
Pełny etat to teoretycznie 8 godzin. No, 7 + przerwy na karmienie. Ale jak już masz home office, to pracujesz zadaniowo, a terminu realizacji nie ustalasz Ty, tylko góra. Możesz rzetelnie odbębnić swoje 8 godzin (nie 7, wcale nie!) i pracować nawet w trakcie karmienia, ale jak coś trzeba zrobić, to pracujesz i 10 i 12 i nawet 16 godzin, czy to piątek, świątek, czy niedziela.
Pracowałam z dzieckiem na rękach w domu, na spotkaniach, konferencjach i wyjazdach. Nie dlatego, że miałam taki kaprys, a dlatego, że na inną opcję nie było mnie stać. Życie jest jednak różne i zostałam wylana. Prawdziwego powodu nie znam, ale jestem wreszcie TYLKO mamą na etat.
Chciałabym pracować i w sumie tak, tak się wychowałam i jara mnie obraz Matki Polki Pracującej. Póki mogę - karmię dziecko, kiedy tego chce. Nie muszę robić przerwy w etacie, żeby nakarmić dziecko. Karmienie (i reszta dziecięcych zadań) to jest mój etat. A gdybym miała w pracy dodatkowo bawić się z laktatorem, to już wolałabym zatrudnić mamkę. Chociaż już nikt tego chyba nie robi, co?
Podziwiam Was - pracujące matki karmicielki. Tyle zadań i dajecie radę. Fajnie jest pracować, ale jak nagle jest się bezrobotnym, to docenia się dziecko i jego wysiłek, by mamusi nie przeszkadzać... Bycie mamą na`pełny etat to najlepsza praca, jaką miałam.
Każdy ma na to swoją radę
Laktacja nocna?
Odciąganie w pracy?
Przerwa na karmienie?
Czasem się zastanawiam, czy osoby, które piszą te artykuły w ogóle tych rzeczy doświadczyły.
Znacie jakieś pracujące matki? Ja kilka. Z drobnymi wyjątkami zazwyczaj wygląda to tak (przepraszam za bezpośredniość), że dziecko zostawia się w cholerę babci/ niani/ pani ze żłobka. I ma się na głowie tylko pracę. Potem oczywiście scenariusz jak z filmu i wytęsknione dziecko kwili z radości na widok mamy. Tylko że takie mamy, których przy dziecku nie ma baaardzo często karmią mieszanką. Łatwiej jest tak przekonać babcię/ nianię/ inny gatunek opieki dziecięcej, że może się tym dzieckiem zająć.
Jak chcesz pracować i karmić piersią to nie jest tak łatwo.
Jasne, prawnie matce karmiącej przysługują przerwy na karmienie.
Jeżeli pracujesz 4 do 6 godzin dziennie - masz prawo do 1 przerwy na karmienie. Przerwa trwa 30 minut jeśli karmisz 1 dziecko lub 45 minut jeśli karmisz ich więcej (a nie muszą być to dzieci z jednego porodu).
Jeżeli pracujesz więcej niż 6 godzin - masz prawo do 2 przerw. Znów 30 lub 45 minut w zależności od liczby ssaków.
Możesz też ten czas zsumować i wrócić wcześniej do domu.
Jeśli ktoś pracuje blisko pracy i ma jak do dzieci dobiec/ jest ktoś, kto je przyniesie - to jest super opcja. Da się i pracować i karmić. Tak myślę, bo wypróbowałam inną opcję.
Po pół roku słodkiego "obijania się" czyli opieki nad dzieckiem HNB (czyli tym, co część ludzi nazywa zbójem, dzikusem, a nawet potworem) i zajmowania domem (dobra, tylko czasem), wróciłam do pracy w genialnym, idealnym dla matek systemie home office.
Mogłam karmić na pełny etat, jednocześnie na pełny etat pracując!
Jasne: DA SIĘ. Przyznaję, że da się, jest to wykonalne, a nawet radziłam sobie nieźle.
Jedynym problemem takiej pracy jest to, że Twój etat trwa non stop. I matczyny, i służbowy.
Pełny etat to teoretycznie 8 godzin. No, 7 + przerwy na karmienie. Ale jak już masz home office, to pracujesz zadaniowo, a terminu realizacji nie ustalasz Ty, tylko góra. Możesz rzetelnie odbębnić swoje 8 godzin (nie 7, wcale nie!) i pracować nawet w trakcie karmienia, ale jak coś trzeba zrobić, to pracujesz i 10 i 12 i nawet 16 godzin, czy to piątek, świątek, czy niedziela.
Pracowałam z dzieckiem na rękach w domu, na spotkaniach, konferencjach i wyjazdach. Nie dlatego, że miałam taki kaprys, a dlatego, że na inną opcję nie było mnie stać. Życie jest jednak różne i zostałam wylana. Prawdziwego powodu nie znam, ale jestem wreszcie TYLKO mamą na etat.
Chciałabym pracować i w sumie tak, tak się wychowałam i jara mnie obraz Matki Polki Pracującej. Póki mogę - karmię dziecko, kiedy tego chce. Nie muszę robić przerwy w etacie, żeby nakarmić dziecko. Karmienie (i reszta dziecięcych zadań) to jest mój etat. A gdybym miała w pracy dodatkowo bawić się z laktatorem, to już wolałabym zatrudnić mamkę. Chociaż już nikt tego chyba nie robi, co?
Podziwiam Was - pracujące matki karmicielki. Tyle zadań i dajecie radę. Fajnie jest pracować, ale jak nagle jest się bezrobotnym, to docenia się dziecko i jego wysiłek, by mamusi nie przeszkadzać... Bycie mamą na`pełny etat to najlepsza praca, jaką miałam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)