Pełną Piersią

Pełną Piersią

Karmię na pełny etat

środa, 12 listopada 2014

Dużo ostatnio w parentingowych mediach tematu karmienia piersią po powrocie do pracy.
Każdy ma na to swoją radę
Laktacja nocna?
Odciąganie w pracy?
Przerwa na karmienie?
Czasem się zastanawiam, czy osoby, które piszą te artykuły w ogóle tych rzeczy doświadczyły.
Znacie jakieś pracujące matki? Ja kilka. Z drobnymi wyjątkami zazwyczaj wygląda to tak (przepraszam za bezpośredniość), że dziecko zostawia się w cholerę babci/ niani/ pani ze żłobka. I ma się na głowie tylko pracę. Potem oczywiście scenariusz jak z filmu i wytęsknione dziecko kwili z radości na widok mamy. Tylko że takie mamy, których przy dziecku nie ma baaardzo często karmią mieszanką. Łatwiej jest tak przekonać babcię/ nianię/ inny gatunek opieki dziecięcej, że może się tym dzieckiem zająć.
Jak chcesz pracować i karmić piersią to nie jest tak łatwo.
Jasne, prawnie matce karmiącej przysługują przerwy na karmienie.
Jeżeli pracujesz 4 do 6 godzin dziennie - masz prawo do 1 przerwy na karmienie. Przerwa trwa 30 minut jeśli karmisz 1 dziecko lub 45 minut jeśli karmisz ich więcej (a nie muszą być to dzieci z jednego porodu).
Jeżeli pracujesz więcej niż 6 godzin - masz prawo do 2 przerw. Znów 30 lub 45 minut w zależności od liczby ssaków.
Możesz też ten czas zsumować i wrócić wcześniej do domu.
Jeśli ktoś pracuje blisko pracy i ma jak do dzieci dobiec/ jest ktoś, kto je przyniesie - to jest super opcja. Da się i pracować i karmić. Tak myślę, bo wypróbowałam inną opcję.
Po pół roku słodkiego "obijania się" czyli opieki nad dzieckiem HNB (czyli tym, co część ludzi nazywa zbójem, dzikusem, a nawet potworem) i zajmowania domem (dobra, tylko czasem), wróciłam do pracy w genialnym, idealnym dla matek systemie home office.
Mogłam karmić na pełny etat, jednocześnie na pełny etat pracując!
Jasne: DA SIĘ. Przyznaję, że da się, jest to wykonalne, a nawet radziłam sobie nieźle.
Jedynym problemem takiej pracy jest to, że Twój etat trwa non stop. I matczyny, i służbowy.
Pełny etat to teoretycznie 8 godzin. No, 7 + przerwy na karmienie. Ale jak już masz home office, to pracujesz zadaniowo, a terminu realizacji nie ustalasz Ty, tylko góra. Możesz rzetelnie odbębnić swoje 8 godzin (nie 7, wcale nie!) i pracować nawet w trakcie karmienia, ale jak coś trzeba zrobić, to pracujesz i 10 i 12 i nawet 16 godzin, czy to piątek, świątek, czy niedziela.
Pracowałam z dzieckiem na rękach w domu, na spotkaniach, konferencjach i wyjazdach. Nie dlatego, że miałam taki kaprys, a dlatego, że na inną opcję nie było mnie stać. Życie jest jednak różne i zostałam wylana. Prawdziwego powodu nie znam, ale jestem wreszcie TYLKO mamą na etat.
Chciałabym pracować i w sumie tak, tak się wychowałam i jara mnie obraz Matki Polki Pracującej. Póki mogę - karmię dziecko, kiedy tego chce. Nie muszę robić przerwy w etacie, żeby nakarmić dziecko. Karmienie (i reszta dziecięcych zadań) to jest mój etat. A gdybym miała w pracy dodatkowo bawić się z laktatorem, to już wolałabym zatrudnić mamkę. Chociaż już nikt tego chyba nie robi, co?
Podziwiam Was - pracujące matki karmicielki. Tyle zadań i dajecie radę. Fajnie jest pracować, ale jak nagle jest się bezrobotnym, to docenia się dziecko i jego wysiłek, by mamusi nie przeszkadzać... Bycie mamą na`pełny etat to najlepsza praca, jaką miałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz