Zadziwiające jest to, że karmienie piersią to dalej underground, ale za to wyższy sfery lubią wypić mleko zamiast energetyka albo... zrobić sobie z niego maseczkę.
Brzmi jak sen szaleńca? Cóż, to prawda.
Salon kosmetyczny Mud Facial Bar w Chicago wprowadził do oferty nową maseczkę o wdzięcznej nazwie "Breathe" (oddech), której bazą jest mleko. Za dopłatą 10$ możecie sobie sprawić oryginalną maseczkę z mleka kobiecego.
News o maseczce obiegł internet i fashionistki rzuciły się na mleko matki jak na darmowe Laboutiny z nowej kolekcji. W sensi rzuciły się masowo, jakby od recenzji maseczki zależało ich życie. I tak na modowo-lifestyleowych stronach pojawiły się dziesiątki opinii na temat maseczki.
Recenzja redaktori Marie Claire zaczyna się tak:
"Zrobiłam sobie maseczkę z kobiecego mleka.
Czytając to, pewnie wyobrażacie sobie mnie leżącą na stole, oblewaną mlekiem prosto z piersi kobiety, która jednocześnie na biodrze kołysze dziecko. Mogę wam powiedzieć, że to tylko częściowo jest prawdą.
Kiedy usłyszałam o maseczce z mleka kobiecego Mud Facial Bar z Chicago, poczułam jednocześnie obrzydzenie i zaciekawienie. Przede wszystkim nasuwało mi się pytanie: po co kłaść *to* na twarz?"
Specjalnie zaznaczyłam *to* jak w oryginale, żebyście sobie spojrzeli. Dla pani redaktor najwyraźniej mleko to dziwactwo. A tak w ogóle to myślę, że ten naród ma dziwne wyobrażenie tego, jak pozyskuje się mleko, skoro ktokolwiek może wpaść na pomysł, że maseczka z mleka = spryskiwanie twarzy świeżym mlekiem prosto z piersi jakiejś obcej kobiety. Bo kiedy robimy sobie np. maskę z mleka koziego, to kładziemy się pod kozą i doimy ją prosto swoją twarz i wtedy jest SPA jakich mało, co nie?
Więc to nie tak. Właścicielka odkupuje mleko od miejscowych honorowych dawczyń, które od dawna związane są z bankiem mleka. Ich pokarm poddawany jest wielu badaniom i jest w pełni bezpieczny. Po prostu zamiast do banku, część mleka ląduje w salonie kosmetycznym.
Przed nałożeniem maseczki, skóra jest dokładnie oczyszczana. Potem mleko miesza się z białą glinką i nakłada się na twarz. Podobno taka kombinacja jest dobra dla każdego rodzaju skóry, wygładza ją, nawilża i odmładza. Co więcej, udowodniono już, że kwas lauronowy zawarty w mleku kobiecym może łagodzoć zmiany skórne takie jak trądzik młodzieńczy.
Mleko matki ma także właściwości przeciwbakteryjne i łagodzące i działa świetnie na zadrapania, drobne rany, wysypki i inne podrażnienia. Wystarczy najpierw oczyścić skórę zwykłą wodą, a potem na podrażnione miejsce nałożyć mleko i zostawić do wyschnięcia.
Mleko może być także używane jako tonik - do oczyszczania i nawilżania. Pokarm kobiecy działa jak naturalny emolient, więc sprawia, że skóra jest gładka i nawilżona. Jeśli stosujemy mleko jako tonik, nakładamy niewielką jego ilość wacikiem na suchą i oczyszczoną skórę. Nie zmywamy, a delikatnie osuszamy skórę ręcznikiem.
A co z maseczką?
Możecie same zafundować sobie taką w domu za kilka złotych. Zadziała jeśli użyjecie samego mleka (nałożone na 10 minut i zmyte) lub wymieszane z glinką. Jeśli jednak kupujecie glinkę, lepiej skonsultujcie się z kosmetyczką lub sprzedawczynią w drogerii, bo nie każda nada się do stosowania z mlekiem.
Będziecie eksperymentować? Ja spróbuję!
Brzmi jak sen szaleńca? Cóż, to prawda.
Salon kosmetyczny Mud Facial Bar w Chicago wprowadził do oferty nową maseczkę o wdzięcznej nazwie "Breathe" (oddech), której bazą jest mleko. Za dopłatą 10$ możecie sobie sprawić oryginalną maseczkę z mleka kobiecego.
News o maseczce obiegł internet i fashionistki rzuciły się na mleko matki jak na darmowe Laboutiny z nowej kolekcji. W sensi rzuciły się masowo, jakby od recenzji maseczki zależało ich życie. I tak na modowo-lifestyleowych stronach pojawiły się dziesiątki opinii na temat maseczki.
Recenzja redaktori Marie Claire zaczyna się tak:
"Zrobiłam sobie maseczkę z kobiecego mleka.
Czytając to, pewnie wyobrażacie sobie mnie leżącą na stole, oblewaną mlekiem prosto z piersi kobiety, która jednocześnie na biodrze kołysze dziecko. Mogę wam powiedzieć, że to tylko częściowo jest prawdą.
Kiedy usłyszałam o maseczce z mleka kobiecego Mud Facial Bar z Chicago, poczułam jednocześnie obrzydzenie i zaciekawienie. Przede wszystkim nasuwało mi się pytanie: po co kłaść *to* na twarz?"
Specjalnie zaznaczyłam *to* jak w oryginale, żebyście sobie spojrzeli. Dla pani redaktor najwyraźniej mleko to dziwactwo. A tak w ogóle to myślę, że ten naród ma dziwne wyobrażenie tego, jak pozyskuje się mleko, skoro ktokolwiek może wpaść na pomysł, że maseczka z mleka = spryskiwanie twarzy świeżym mlekiem prosto z piersi jakiejś obcej kobiety. Bo kiedy robimy sobie np. maskę z mleka koziego, to kładziemy się pod kozą i doimy ją prosto swoją twarz i wtedy jest SPA jakich mało, co nie?
Więc to nie tak. Właścicielka odkupuje mleko od miejscowych honorowych dawczyń, które od dawna związane są z bankiem mleka. Ich pokarm poddawany jest wielu badaniom i jest w pełni bezpieczny. Po prostu zamiast do banku, część mleka ląduje w salonie kosmetycznym.
Przed nałożeniem maseczki, skóra jest dokładnie oczyszczana. Potem mleko miesza się z białą glinką i nakłada się na twarz. Podobno taka kombinacja jest dobra dla każdego rodzaju skóry, wygładza ją, nawilża i odmładza. Co więcej, udowodniono już, że kwas lauronowy zawarty w mleku kobiecym może łagodzoć zmiany skórne takie jak trądzik młodzieńczy.
Mleko matki ma także właściwości przeciwbakteryjne i łagodzące i działa świetnie na zadrapania, drobne rany, wysypki i inne podrażnienia. Wystarczy najpierw oczyścić skórę zwykłą wodą, a potem na podrażnione miejsce nałożyć mleko i zostawić do wyschnięcia.
Mleko może być także używane jako tonik - do oczyszczania i nawilżania. Pokarm kobiecy działa jak naturalny emolient, więc sprawia, że skóra jest gładka i nawilżona. Jeśli stosujemy mleko jako tonik, nakładamy niewielką jego ilość wacikiem na suchą i oczyszczoną skórę. Nie zmywamy, a delikatnie osuszamy skórę ręcznikiem.
A co z maseczką?
Możecie same zafundować sobie taką w domu za kilka złotych. Zadziała jeśli użyjecie samego mleka (nałożone na 10 minut i zmyte) lub wymieszane z glinką. Jeśli jednak kupujecie glinkę, lepiej skonsultujcie się z kosmetyczką lub sprzedawczynią w drogerii, bo nie każda nada się do stosowania z mlekiem.
Będziecie eksperymentować? Ja spróbuję!
Zdjęcia: marieclaire.com, instagram @mudfacialbar